piątek, 10 lipca 2009

Jorge Luis Borges, Adolfo Bioy Casares Kroniki Bustosa Domecqa

Jorge Luis Borges, Adolfo Bioy Casares 
Kroniki Bustosa Domecqa 
TO, CZEGO NIE MA, NIE PRZYNOSI SZKODY 

Można by powiedzieć, że każde stulecie powołuje swojego pisarza, swój najwyższy organ, swego autentycznego rzecznika; stulecie pośpiesznych lat, które biegnie obecnie, wybrało na jego siedzibę Buenos Aires, gdzie urodził się pewnego 24 sierpnia 1942 roku. Jego imię: Tulio Herrera; dzieła: Apologia (1959), zbiór poezji Wstawać wcześniej (1961), który zdobył nagrodę miejską, i dokończona w 1965 roku powieść Niech się stanie stało. 

Apologia posiada swój rodowód w pewnym ciekawym epizodzie związanym z aferą, którą zazdrość uknuła wokół nieskazitelności pewnego jego krewnego, sześciokrotnie oskarżonego o plagiat. Swoi i obcy musieli uznać w głębi ducha sympatyczne poparcie rozwinięte przez to młode pióro na rzecz swego wuja. Wystarczyły dwa lata, aby krytyka wykryła bardzo szczególną cechę: pominięcie w całej tej obronie imienia bronionego, jak również brak jakiejkolwiek wzmianki o atakowanych tytułach i o chronologii dzieł, które posłużyły im za wzór. Niejeden literacki tropiciel doszedł do wniosku, że te pominięcia posłuszne są wzniosłej delikatności; ze względu na zacofanie epoki nawet najsprytniejszy nie wpadł na to, że chodziło tu o pierwsze machnięcie ogonem nowej estetyki. Pozwoliła się ona zastosować in extenso w wierszach tomu Wstawać wcześniej. Przeciętny czytelnik, który, skuszony pozorną prostotą tytułu, zdobył się na zakup egzemplarza, nie zrozumiał w najmniejszym stopniu intencji treści. Przeczytał wiersz początkowy: 

Potwór mieszka folklorystyczny pozbawiony 

nie podejrzewając, że nasz Tulio spalił, jak Hernán Cortés, etapy pośrednie. Był to złoty łańcuch; należało jedynie odtworzyć kilka ogniw. 
W pewnych kręgach... koncentrycznych wiersz został określony jako niezrozumiały; aby go wyjaśnić nie ma nic bardziej oczywistego niż anegdota, od początku do końca zmyślona, która ukazuje nam poetę na Avenida Alvear — w obcisłym beżowym ubraniu, z jasnymi wąsami i w getrach — pozdrawiającego baronową de Servus. Jak głosi fama, powiedział: 

— Droga pani, od tak dawna nie słyszę, jak pani szczeka ! 

Intencja była oczywista. Poeta miał na myśli pekińczyka, który zdobił damę. Zdanie to, w intencji uprzejme, objawia nam natychmiast doktrynę Herrery; nic nie mówi się o drodze pośredniej; przechodzimy, o cudzie zwięzłości! od baronowej do szczekania. 

Ta sama metodologia zastosowana jest w wyżej cytowanym wierszu. Zeszyt z notatkami, który znajduje się w naszym posiadaniu i który oddamy do druku, jak tylko pełen wigoru poeta zamknie oczy porażony w kwiecie wieku i zdrowia, informuje nas, że wiersz potwór mieszka folklorystyczny pozbawiony był początkowo jeszcze dłuższy. Odpowiednie amputacje i skróty były konieczne, aby doprowadzić do syntezy, jaka dziś nas zadziwia. W pierwszej wersji był sonetem i brzmiał, jak następuje: 

Potwór kreteński, minotaur mieszka 
we własnym domu, w labiryncie: 
natomiast ja, folklorystyczny i gniady 
pozbawiony jestem dachu o każdej godzinie. 

Co się tyczy tytułu, Ranodaje wnosi nowoczesną elipsę do wiekowego i odmłodzonego przysłowia Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje, odnotowanego już przez Correasa w swej larwalnej formie. 

Przejdźmy teraz do powieści. Herrera, który sprzedał nam jej brulion składający się z czterech rękopiśmiennych tomów, zabronił nam chwilowo ich publikacji, dlatego też oczekujemy godziny jego śmierci, aby oddać je staremu drukarzowi Rañó. Sprawa zanosi się na dłużej, ponieważ atletyczna budowa autora, który jest jednym z tych, co gdy robią głęboki wdech, pozostawiają nas bez tlenu, nie pozwala żywić nadziei na szybki koniec, jaki zadowoliłby zdrową ciekawość rynku. Po skonsultowaniu się z naszym radcą prawnym, spieszymy chwilowo z podaniem streszczenia powieści Niech się stanie stało i jej morfologicznej ewolucji. 

Tytuł Niech się stanie stało zaczerpnął oczywiście z Biblii, z wersetu Niech się stanie światło i światło się stało, usuwając, jak to było nieuniknione, środkowe wyrazy. Treścią jest rywalizacja dwóch kobiet, nazywających się jednakowo i zakochanych w pewnym osobniku, o którym mówi się tylko raz w książce i to nazywając go błędnym imieniem, ponieważ autor powiedział nam w pewnym bardzo mu właściwym porywie, przynoszącym zaszczyt jemu i nam, że nazywa się Ruperto, tymczasem napisał Alberto. To prawda, że w rozdziale dziewiątym mówi się o Rupercie, ale to kto inny, wzniosły przykład homonimii. Kobiety zostają uwikłane w poważną rywalizację, której rozwiązanie przynosi masowa dawka cyjanku w mrożącej krew scenie, nad którą to Herrera pracował z mrówczą cierpliwością i którą, oczywiście, pominął. Inne niezapomniane pociągnięcie pędzlem przynosi nam inny moment, w którym trucicielka odkrywa, poniewczasie!, że na próżno zgładziła tę drugą, ponieważ Roberto nie był zakochany w ofierze, lecz w tej, co pozostała przy życiu. Scenę tę, która wieńczy dzieło, Herrera zaplanował z obfitym luksusem szczegółów, ale nie napisał jej, aby nie musieć jej skreślać. Natomiast nie ulega kwestii, że to nieprzewidziane rozwiązanie, które naszkicowaliśmy nader schematycznie, gdyż kontrakt dosłownie nas knebluje, jest być może najbardziej udanym osiągnięciem powieściopisarstwa obecnej doby. Bohaterowie, do których czytelnik ma dostęp, są zwykłymi statystami, wziętymi może z innych książek, i nie mają większego znaczenia dla wątku. Tracą czas na rozmowach bez znaczenia i nie orientują się, co się dzieje. Nikt niczego nie podejrzewa, a najmniej czytelnicy, mimo iż dzieło zostało przełożone na niejeden język obcy i otrzymało honorową opaskę. 

Na zakończenie obiecujemy, jako wykonawcy testamentu, publikację rękopisu in toto, ze wszystkimi jego lukami i skreśleniami. Praca zostanie wykonana na zasadach subskrypcji i przedpłat, które zainaugurujemy w chwili śmierci autora. 

Pozostaje również otwarta subskrypcja na popiersie na grobie zbiorowym w Chacarita, dzieło rzeźbiarza Zanoniego, które będzie się składać, stosując do rzeźby moduły opłakiwanego pisarza, z ucha, podbródka i pary butów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz