piątek, 10 lipca 2009

Umberto Eco Historia Piękna


Historia piękna  

„Piękny” – a wraz z nim „wdzięczny” i „ładny”, „wzniosły”, „cudowny” i „pyszny”, i tym podobne wyrażenia – to przymiotnik, którego często używamy, wskazując, że coś nam się podoba. Wydaje się, że w tym znaczeniu piękne równa się temu, co dobre, i w istocie w wielu epokach zakładano ścisły związek pomiędzy pięknem i dobrem. Jeżeli jednak wydajemy sąd, opierając się na naszym doświadczeniu codziennym, mamy skłonność definiować jako dobre nie to tylko, co nam się podoba, lecz to także, co pragnęlibyśmy posiadać. Niezliczone są rzeczy na ziemi, o których sadzimy, że są dobre: miłość wzajemna, uczciwie osiągnięte bogactwo i wyrafinowana potrawa; we wszystkich tych przypadkach pragniemy dobro takie posiąść. Dobre jest to, co budzi w nas pragnienie. Kiedy uważamy za dobry jakiś szlachetny postępek, my także chcielibyśmy go dokonać lub obiecujemy sobie zrobić coś równie wartościowego, pobudzeni pięknym przykładem tego, co oceniamy jako dobre. Nazywamy również dobrem to, co jest zgodne z zasadą idealną, lecz czego ceną jest cierpienie, na przykład chwalebna śmierć bohatera, oddanie osoby, która troszczy się o trędowatego, poświęcenie życia przez rodzica, ażeby ocalić dziecko... W tych wypadkach uznajemy rzecz za dobra, ale przez lęk lub egoizm nie chcemy być wmieszani w podobne doświadczenie. 

Uznajemy ową rzecz za jakieś dobro, a jednak dobro czyjeś, na które – choć ze wzruszeniem – patrzymy z pewnym dystansem, i nie trawieni pragnieniem. Częstokroć, mając na myśli jakieś szlachetne uczynki, które raczej wolimy podziwiać, niżeli wypełniać, mówimy o „pięknym czynie”. Jeżeli się zastanowimy nad postawą dystansu, która pozwala nam nazywać pięknym dobro nie budzące w nas pragnienia, zrozumiemy, że mówimy o pięknie, gdy radujemy się czymś już tylko z tego powodu, że jest, niezależnie od jego posiadania. Nawet ładnie owinięty tort weselny, podziwiany na witrynie cukiernika, może jawić nam się jako piękny, choćbyśmy ze względów zdrowotnych albo z braku apetytu nie pragnęli go jako dobra do zdobycia. Piękne jest to, co cieszyłoby nas, gdyby było nasze, ale pozostaje piękne, nawet gdy należy do innego. Oczywiście nie badamy tu postawy kogoś, kto w obliczu rzeczy pięknej, takiej jak obraz wielkiego malarza, pragnie ją zdobyć, by być jej dumnym posiadaczem, aby móc na nią patrzeć codziennie albo dlatego, że ma ona wielką wartość ekonomiczną. Owe formy namiętności i zazdrości, woli posiadania, zawiści lub najzwyklejszej chciwości nie mają nic wspólnego z poczuciem piękna. 

Człowiek spragniony, który znajduje źródło i pochyla się, by z niego pić, nie kontempluje w nim piękności. Może uczynić to później, gdy zaspokoi pragnienie. Dlatego poczucie piękna odmienne jest od pragnienia. Można uważać istoty ludzkie za piękne, nie pożądając ich albo wiedząc, że nie mogą nigdy stać się nasze. Jeżeli natomiast pragnie się osoby (która może być nawet brzydka) i nie można mieć z nią upragnionej więzi, doświadcza się cierpienia. W tej kolekcji wyobrażeń piękna nagromadzonych przez wieki będziemy się starali ustalić te przede wszystkim wypadki, kiedy określona kultura albo epoka historyczna uznały, że pewne rzeczy wydają się przyjemne, by je podziwiać, niezależnie od pragnienia, jakie budzą. W tym sensie nie będziemy wychodzili od jakiejś z góry powziętej idei piękna i przejdziemy do zbioru rzeczy, o których ludzie na przestrzeni kilku tysiącleci wydali sąd, że są piękne. Innym kryterium wiodącym jest to, że ścisły związek, jaki epoka współczesna założyła między pięknem i sztuką, bynajmniej nie jest tak oczywisty, jak skłonni bylibyśmy sądzić. Pewne nowoczesne teorie estetyczne uznały tylko piękno sztuki, nie doceniając piękna natury, w innych okresach historycznych zaś, zupełnie odwrotnie, przyjmowano, że piękno mogą przejawiać także zjawiska natury (takie jak piękne światło księżyca, piękny owoc czy piękny kolor), podczas gdy sztuka ma jedynie czynić dobrze owe rzeczy, które czyni; w taki sposób, aby służyły celowi, do którego zostały przeznaczone – do tego stopnia, że za sztukę uważano zarówno pracę malarza i rzeźbiarza, jak i budowniczego .łodzi, balwierza i cieślę. 
Znacznie później, aby odróżnić malarstwo, rzeźbę i architekturę od tego, co zwiemy dziś rzemiosłem, wypracowano pojęcie sztuk Pięknych. Przekonamy się jednak, że związek między pięknem a sztuką często ustanawiany bywa ambiwalentnie, ponieważ nawet uprzywilejowując piękno natury, twierdzono, że sztuka może przedstawiać naturę – choćby niebezpieczną lub odrażającą – w sposób piękny. W każdym razie jest to historia piękna, nie historia sztuki (ani literatury czy muzyki), a zatem rozmaite powstające na przestrzeni wieków koncepcje dotyczące sztuki cytowane tu będą tylko wtedy, kiedy ustanawiając pewien związek pomiędzy sztuką i pięknem. Nasuwa się pytanie: czemu. więc historia´ piękna dokumentuje prawie wyłącznie dzieła sztuki? Otóż. właśnie artyści, poeci, powieściopisarze dopowiadając nam od stuleci o tym, co uważają za piękne, i dają tego przykłady. Chłopi, murarze, piekarze i krawcy wykonywali różne rzeczy, które być może również uważali za piękne, lecz zostało po nich niewiele świadectw (takich jak naczynie, stajnia czy szata); przede wszystkim jednak nigdy nic nie napisali, aby powiedzieć, czy i dlaczego uważali rzeczy te za piękne, albo ażeby wyjaśnić, czym było dla nich piękno naturalne. Jedynie na podstawie przedstawionych przez artystów dawnych epok szat, jakie wówczas noszono, narzędzi i chat możemy sobie wytworzyć jakieś pojęcie o ideale piękności współczesnych im rzemieślników, nie mając jednak nigdy absolutnej pewności. Niekiedy bowiem artyści, przedstawiając osoby swego czasu, inspirowali się pojęciami, jakie mieli o modzie z czasów Biblii czy poematów homeryckich, niekiedy natomiast, przeciwnie, przedstawiając postaci biblijne czy bohaterów Homera, kierowali się modą swego czasu. Nigdy nie możemy być pewni dokumentów, na których się opieramy, możemy jednak pokusić się o ostrożne i rozważne wnioski. 

Często w obliczu dokumentu sztuki albo dawnego rzemiosła pomocne nam będą literackie i filozoficzne teksty epoki. Nie moglibyśmy powiedzieć na przykład, czy rzeźbiarz potworów na kolumnach czy kapitelach kościołów romańskich uważał je za piękne; tekst świętego Bernarda jednak (który nie uważał tych przedstawień ani za dobre, ani za pożyteczne) zaświadcza, jak wierni się radowali, kontemplując je (do tego stopnia, że nawet sam święty Bernard okazuje – tak je potępiając – że ulega ich urokowi). Dziękując niebu za świadectwo z nieoczekiwanej strony, możemy powiedzieć, że dla mistyka z XII wieku przedstawienia potworów były piękne (nawet jeśli moralnie godne potępienia). Z tych względów w książce tej zajmuję się jedynie ideą piękna w kulturze zachodniej. Na temat ludów zwanych prymitywnymi mamy takie dokumenty artystyczne jak maski, graffiti, rzeźby, nie dysponujemy jednak tekstami teoretycznymi, które powiedziałyby nam, czy były one przeznaczone do kontemplacji, celebracji rytualnej czy po prostu codziennego użytku. Jeśli chodzi o inne kultury, obfitujące w teksty poetyckie i filozoficzne (na przykład kultura indyjska czy chińska), zazwyczaj trudno ustalić, do jakiego stopnia pewne ich koncepcje mogą być utożsamiane z naszymi, nawet gdyby tradycja skłaniała nas do tłumaczenia ich za pomocą zachodnich określeń jako „piękne” lub „odpowiednie”. 

W każdym razie byłoby to przedsięwzięcie wykraczające poza granice tej książki. Powiedzieliśmy, że przywoływać będziemy przeważnie dokumenty pochodzące ze świata sztuki. Lecz – zwłaszcza im bliżej nowoczesności – dysponować możemy także dokumentami, które nie powstały w celach artystycznych, miały tylko przynieść czystą rozrywkę, zapewnić komercyjną promocję lub zaspokoić erotyczne popędy, jak obrazy, które przybywają do nas z kina konsumpcji, telewizji albo reklamy. W zasadzie wielkie dzieła sztuki i dokumenty o niewielkiej wartości estetycznej będą dla nas tak samo ważne, jeśli tylko pomogą nam zrozumieć, jaki był ideał piękna pewnej chwili. Po tym stwierdzeniu naszą książkę może spotkać zarzut relatywizmu, tak jakby miało to oznaczać, że to, co uważa się za piękne, zależy od epoki i kultury. I to właśnie mam zamiar tu powiedzieć. Sławny fragment Ksenofanesa z Kolofonu, jednego z filozofów presokratycznych, głosi: „Ale jeśli woły i konie, i lwy miałyby ręce lub mogły rysować rękoma i tworzyć dzieła takie jak ludzie, koń przedstawiłby bogów podobnych koniom i podobnych wołom wół, i uczyniłyby ich ciała takie jak te, które ma każdy z nich” (Klemens z Aleksandrii, Stromateis V, 110). Możliwe, że za równymi koncepcjami piękna kryć się będą pewne reguły jednakowe dla wszystkich ludów i wszystkich wieków. W tym tomie nie będziemy jednakże próbować odnajdywać ich za wszelką cenę. Wydobędziemy na światło dzienne raczej odrębności. To czytelnikowi przyjdzie szukać jedności ponad tymi wszystkimi różnicami. 
Wychodzimy tu od zasady, że piękno nie było nigdy niczym niezmiennym i absolutnym, ale przybierało różne oblicza, stosownie do okresu historycznego i danego kraju: i to nie tylko, jeśli chodzi o Piękno fizyczne (mężczyzny, kobiety, pejzażu), ale także, jeśli chodzi o Piękno Boga, Świętych czy idei... W tym znaczeniu okażemy wiele względów czytelnikowi. Wykażemy, że podczas gdy w tym samym okresie historycznym dzieła malarzy i rzeźbiarzy przedstawiały określony model piękna (ludzi, przyrody czy idei), literatura kultywowała model zupełnie inny. Możliwe, że niektórzy lirycy greccy mówili o pewnym rodzaju kobiecego wdzięku, który, jak się przekonamy, odzwierciedla dopiero malarstwo i rzeźba innej epoki. Z drugiej strony wystarczy sobie wyobrazić, w jakie osłupienie popadłby człowiek z przyszłego tysiąclecia, który odkryłby nagle obraz Picassa i opis pięknej kobiety z powieści o miłości tej samej epoki. Nie zrozumiałby, jaki związek zachodzi pomiędzy tymi dwiema koncepcjami piękna. 

Dlatego będziemy musieli pokonać czasem pewnego wysiłku, by zrozumieć, jak różne modele piękna współistniały w tej samej epoce, a jak inne odżywały na przestrzeni wielu różnych epok. Zamysł i inspiracje tej książki zapowiada już jej początek, dający ciekawemu czytelnikowi od razu zakosztować smaku dzieła; gdy tylko otworzy on książkę, znajdzie jedenaście tablic porównawczych, pomagających wyobrazić sobie bezpośrednio, jak różne idee piękna powracają i się rozwijają (choć zmienione) w różnych epokach, w dziełach filozofów, pisarzy i artystów nawet bardzo od siebie odległych. Odpowiednio dla każdej epoki lub głównego modelu estetycznego obok tekstu pojawiać się będą obrazy i cytaty związane z omawianym problemem, w niektórych wypadkach wraz z odsyłaczem w tekście głównym
h

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz